Louis House

Andrew · Usser

<przyrządza (oszczędzę już opisu, bo to by była przesada Razz

)>
Ja od siebie <kropelka> Chyba raczej od Louisa... chociaż mógłbym coś przyrządzić Sohe w knajpce. *lekki uśmiech*

Andrew · Usser

Ta... <kropelka> Szybki jest...
<dalej przygotowuje. większość jest gotowa, dodał oliwki do salaterki, pokropił wszystko oliwą z oliwek, wycisnął trochę soku z cytryny do salaterki, następnie posypał wszystko szczyptą pieprzu>
[no, gotowe. teraz tylko czekać aż Sohe się obudzi...]

Sohe · Usser

<obudziła się> Huh? Gdzie ja jestem? <rozgląda się> Jeśli to szpital to widać zmienili wystrój <kropelka>

Sohe · Usser

<wstała> <chwile się porozciągała> Eh... <wyszła z pokoju> Huh? Cześć Andrew. *uśmiech*

Andrew · Usser

<spogląda na Sohe>
*uśmiech* O hej, już się obudziłaś? Wybacz, pewnie nie wiesz gdzie jesteś.
<po chwili>
Jesteśmy w domu Louisa, nie mogłem pozwolić żebyś spała na dworze. Nie obrazisz się? *uśmiech*

Sohe · Usser

Hehe, nie mam chyba za co się obrażać. *uśmiech*

Andrew · Usser

*uśmiech* To dobrze. Hmm... jesteś głodna? Louis pozwolił korzystać z lodówki, więc zrobiłem sałatkę po grecku.
<patrzy na Sohe>

Sohe · Usser

No... chyba niestety nie jestem głodna. <usłyszała krzyk Eda> Heh... Ed ma chyba dzisiaj zły dzień. <usiadła na kanapie>

Andrew · Usser

Hmm... nie szkodzi. *uśmiech*
<chowa sałatkę do lodówki i usiadł>
Taa... założę się że to jego pies... <kropelka>

Sohe · Usser

Hehe... Drawde i ten pies chyba nie dadzą mu spokoju. <kropelka>

Andrew · Usser

Hmm... wiesz co... martwię się, że jak tylko Drawde wróci do pełni sił, spowrotem stanie się taka zła. Widać że już teraz, nie daje spokoju Edowi... no i jeszcze ten cały Haszlak... czy jakmutam... on nie odpuści. <spojrzał w podłogę.>

Sohe · Usser

Z Drawde na razie mamy mniej kłopotów... <biała dym obok kanapy, a z niego wychodzi czerwono-bialy lis>

Origi: Hehe. Z Drawde będziecie mieć mało kłopotów ponieważ jej rany wolniej się tutaj regenerują. Jej ciało przyzwyczaiło się do energi wewnętrznej Edwarda.

Andrew · Usser

O, witaj Origi.
<patrzy na Sohe>
Hmm... no to co robimy? *uśmiech*

Sohe · Usser

Sama nie wiem. <kropelka> *uśmiech*

Origi: A co do Hash'a to żeby go na jakiś czas przepędzić chyba by wystarczyły wybuchowe zwięrzątka Edwarda. <usiadł obok kanapy>

Andrew · Usser

<patrzy cały czas na Sohe. po chwili zwraca wzrok na Origi'ego, potem za okno.>
Ładnie dzisiaj...

Sohe · Usser

<wstała i podeszła do okna> No... prawie bezchmurne niebo. *uśmiech* <zauważyła idącą Drawde z psami> Hehe... wygląda na to, że Drawde wkońcu odpuściła Edowi.

Andrew · Usser

Aha... biedny Ed, teraz nawet nie będzie mógł wrócić do domu... <kropelka>
<zwrócił wzrok na Sohe>
[nie mogę od niej oderwać wzroku... jest zbyt piękna...]
*uśmiech*

Sohe · Usser

<zauważyła Eda przy oknie swojego domu> <kropelka> [Ta... Drawde chyba zaszła mu za skóre z tymi psami...]

Edward · *Administrator*

<puka do drzwi> Eh... nie moge spędzić czasu w domu to może przynajmniej kogoś odwiedze. <ponury>

Andrew · Usser

Hmm?
<spogląda na drzwi>
To pewnie Ed...
Otwarte.