Miasto Grozy

Louis · Usser

<wilk: idzie z nosem przyłożonym do ziemi za znajomym zapachem>

Louis · Usser

<wilk: wchodzi wgłąb miasta i po zapachu znajduje Ed'a>
<wilk: pochodzi go od tyłu i zaczyna lizać w rękę>

Edward · *Administrator*

<stanął w mgle> Co to... czyżby ktoś szedł za pustą kukła?

Louis · Usser

<po kilkunastu minutach podróży stoi przed wejściem do miasta>
[Huh? Co to jest? Nie ważne, Night "mówił", że to tutaj]
<powoli, ale pewnie wchodzi do miasta>

Edward · *Administrator*

Na pewno mi się zdawało... chyba za chwile powinno się tu cioś dziać... 2 godziny grozy? <idzie dalej przed siebie>

Louis · Usser

Ed?! Ed?! Jesteś tutaj? <krzyczy>
[Cholera ale ta mgła gęsta]

Edward · *Administrator*

Słysze jakby mnie wołano... <jakaś pozytywka zaczęła grać> chyba się zaczyna... <jakieś dziwne odgłosy z różnych kierunków>

Louis · Usser

<słyszy dziwne dźwięki>
[Co to? Pozytywka?] *lekkie przerażenie*
[Night nigdy się nie myli, on musi tu gdzieś być...]
Ed!? Ed!? <krzyknął>

Edward · *Administrator*

<przed Louisem pojawiło sie dziecko bez głowy, które idzie w jego strone> Co to? <spojrzał przed siebie> kim jesteś? Wyglądasz jak ja...

Edward · *Administrator*

Uh... <padł>

Louis · Usser

O nie?!
Cholera to Przeklęty Requim!
[W tym mieście musiało stać coś strasznego]
<biegnie wgłąb miasta, jak najdalej od dziecka bez głowy>
Ed?! Ed?! Słyszysz Mnie?! ED??!! <krzyczy w biegu>

Louis · Usser

(Ed musi iść spać, więc skończę to w miarę szybko)

<nagle widzi leżącego Ed'a>
ED!! <podbiega i przykuca przy Edzie>
<słyszy mroczne dźwięki>
[Cholera zaraz tu będzie piekło]
<podnosi Ed'a, ale z tyłu jakaś zbroja z mieczem przebija mu ramię>
Cholera! <podbiega i kopie zbroje z wyskoku, w rękach trzyma Ed'a>
[Nie dobrze!] *odczuwa straszny ból w ramieniu>
<biegnie do wyjścia z miasta>

<przy wyjściu z miasta stoją trzy puste zbroje>
[Nie dobrze, nie mogę walczyć bo mam Ed'a na rękach, położyć go też nie mogę]
<ból ramienia przerywa mu myślenie>
<biegnie prosto na zbroje, jedną przeskakuje, drugą podcina, trzecia celuje prosto w Ed'a, który jest na rękach Louis, Louis szybko obraca się plecami i dostaje porządny cios w plecy>
[Kur.... boli] *przeszywa go ból*
<omija zbroje i zakrwawiony wybiega z miasta>
[Udało się, teraz tylko muszę go zabrać do domu, chyba nie stało mu się nic groźniejszego]
<przełamując ból biegnie do swojego domu>

Edward · *Administrator*

<przyleciał> <włączyła się pozytywka> <znalazł i rozwalił> Teraz to mój dom! Przez cały czas będą tu moje kreatury. AHAHAHAHAHA!!! <na całą wyspe krzykł> Dorwe cię sasori!!

Edward · *Administrator*

<siedzi na jakimś rozwalonym dachu budynku> Chęć zabicia tego kretyna ciągle mam, ale tutaj jest zbyt nudno... te zombiaki i mutanty są dla mnie niczym... *szyderczy uśmiech* <wyrwał sobie z pleców gliniane skrzydła i gdzieś rzucił> <ubrał na głowe Straw Hat(taki jak ten delikwent po prawej [link widoczny dla zalogowanych])> Pujde na zwiady... trcohe mam poniszczoną szate... <idzie>

Edward · *Administrator*

<przyleciał i zeskoczył z ptaka> <maska pojawiła się na połowie twarzy> AHAHAHAHAHA!!! O WIELE LEPIEJ SIĘ CZUJE!!! <zauważyłzombie i zaczyna je rozwalać> AHAHAHAHA!

Edward · *Administrator*

Wkońcu czuje się dużo lepiej... chociaz wolałbym moją agresie wyżyć na Sasorim. *uśmieszek psychopaty* Musze wracać do tych ludzi... <zrzucił czarny płaszcz i założył jakiś biały> <czarną opaske na głowie zmienił na białą> Hyhyhy! <idzie>

Edward · *Administrator*

<obudził się> Trochę snu i mi nie zaszkodzi. *uśmieszek* <wstał z jakiegoś stołu> Chyba zombi prubowali się tu dostać. <patrzy na podziurawioną szafe podstawioną pod drzwi> Nie ma co... <słyszy głosy nawołujące go> Hm?

Edward · *Administrator*

<rozwalił ściane wodą pod wysokim ciśnieniem> Teraz nie mogę chodzić do miasta bo się zdradziłem. Więc trochę pozwiedzam to miejsce. <idzie gdzieś>

Edward · *Administrator*

Nudno tu... pujde do miasta, ale pod innym wyglądem. <ściągnął płaszcz i opaske> <ubrał jakąś białą peleryne, czarna koszule i rozpioł całkowicie włosy> <zrobił maske żeby przykrywała mu oczy i kawałek nosa> Teraz mnie nie poznają. <idzie>

Louis · Usser

<stoi z Andrew przed bramą>
To wchodzimy?